środa, 28 sierpnia 2013

Rozdział XXIII

Kiedy rano się obudziła, zobaczyła nową wiadomość on Nialla "Znalazłem tego 'twojego' Nialla, cały czas siedział w lodówce ;) ". Z uśmiechem wstała z łóżka i ruszyła na dół. Humor jednak jej się pogorszył, kiedy zobaczyła leżąca na stole kartkę. "Caro, my już jesteśmy na treningu, wrócimy dopiero na kolacje, bo jutro jest jest ten półfinał i musimy porządnie ćwiczyć. Zamów sobie coś, numer do pizzerii wisi na lodówce. Jak chcesz, to zaproś przyjaciół, żebyś się nie nudziła, pozdrowienia, Juan". Zgniotła kartkę w kulkę i wyrzuciła do śmieci. 
-No swietnie, tylko, że wszyscy są zajęci! Nialler i spółka kręcą teledysk, dziewczyny są w szpitalu, Barcelona w Barcelonie, też pewnie trenują... - zaczęła wyliczać. Często, kiedy była samotna, zaczynała mówić sama do siebie. W końcu postanowiła sprawdzić co tam nowego na świecie i weszła ma Twittera. Pierwsze, co jej wyskoczyło, to zdjęcie wstawione przez Ramosa. Przedstawiało obrońcę z nogą w gipsie, uśmiechającego się szeroko. Na dole był podpis "No to w dzisiejszym półfinale raczej nie zagram" a pod nim mnóstwo komentarzy od fanek, jaki to on jest biedny. Strzeliła facepalma i napisała "Brawo wielka sieroto życiowa, tylko ty tak potrafisz Ramos ; *" Zaraz potem ze śmiechem czytała hejty, za kogo ona się wogóle uważa, żeby pisać takie rzeczy. Nagle zadzwonił jej telefon. 
-Hej Caro, nie uwierzysz, ale u nas jest twój pies - po drugiej stronie rozległ się uradowany głos bramkarza Królewskich. 
-Ha ha ha Iker, bardzo śmieszne, naprawdę, posikałam się ze śmiechu. 
-Ale naprawdę, Caro! - Carmen już miała się rozłaczyć, kiedy usłyszała głos Xabiego. 
-Zapytaj się jej, gdzie teraz jest? 
-No ale przecież wiem, że jest w Londynie, u Torresa. 
-Nie jestem u Torresa, tylko u Juana, chociaż nie wiem, po co wam ta wiedza - prychnęła. 
-Dobra, dzięki, wyślemy go z Ramosem, cześć. 
-Zaraz, chwila, co wyślecie z Ramosem? Iker! Xabi! - zaczęła krzyczeć do telefonu, jednak chłopcy już się rozłączyli. Rzuciła więc telefonem o łóżko i wróciła do przeglądu Twittera. Po jakimś czasie stwierdziła, że jest głodna i zamówiła pizzę. Reklamowali się jako najszybsza dostawa w mieście, ale Carmen nie spodziewała się, że już po 15 minutach od zamówienia rozlegnie się dzwonek do drzwi. Otworzyła i zobaczyła uśmiechającego się głupkowato Ramosa z nogą w gipsie. 
-Hej królewno, sorki za najście, ale Fer i Juan mi pozwolili - uścisnął ją mocno - I mamy dla ciebie pewną niespodziankę. 
-Niech zgadnę... Pies się odnalazł? 
-Skąd wiedziałaś? Iker się wygadał, co nie? 
-Czyli... To nie jest ściema? 
-A to wygląda na ściemę? - pokazał jej dłonią obwiązaną zakrwawionym bandażem - Czekaj chwilę, Demo, Dem, chodź tu, Demo, do nogi! - zza rogu ulicy wyszedł wielki czarno-biały Husky cicho powarkując. Kiedy zobaczył panią, zaskomlił jak mały szczeniak i podbiegł do niej. 
-Demon! Chodź tu pieseczku mój kochany, dobry Demonek, dobry - klęknąła przy nim i zaczęła drapać go za uszami - Ale skąd on...? Byłam pewna, że w wypadku...
-Został zgnieciony? Znaleźliśmy nagrania, jak w ostatniej sekundzie wyskakuje z samochodu i ucieka w krzaki, ale nie chcieliśmy ci nic mówić. Był mocno poraniony i kulał na jedną łapę, baliśmy się, że mógł wpaść pod samochód albo umrzeć z głodu. Zobacz - przyciągnął do siebie psa, który, ku zdziwieniu Carmen zachowywał się zupełnie spokojnie - Tutaj, na pysku ma jeszcze blizny po szkle, które musiało się w niego wbić, kiedy wyskakiwał przez szybę. Ale jak może zauważyłaś, urósł od czasu ucieczki. Jest teraz większy, masywniejszy, nabrał mięśni. Nie mam zielonego pojęcia, czym się żywił, ale na pewno nie głodował - uśmiechnął się. 
-Sergio, ja cię po prostu kocham! Dzięki dzięki dzięki dzięki, mega wielkie dzięki! To jest po prostu cud! Już przestawałam wierzyć, że on jeszcze żyje! A mogę zadać jeszcze jedno pytanie? - spytała nieśmiało. 
-Wal, nie obrażę się przecież - Sergio roześmiał się. 
-Jakim cudem on cię jeszcze nie zagryzł? 
-Po prostu, pogryzł mnie, pokazał, kto tu rządzi i dał mi spokój - Sergio roześmiał się - Pogryzł też Ikera i Xabiego, innych już nie, bo bali się do niego zbliżyć. O ile dobrze pamietam, z Messim i chłopakami też tak było. Jak cię ugryzie a ty go ochrzanisz, to nie będzie cię jakoś lubił, nawarczy na ciebie i tak dalej, ale już będzie się ciebie słuchał. Zobacz, Demon! Demo, chodź tu! - pies z cichym powarkiwaniem ruszył w jego stronę. 
-Demo, chodź tu do mnie, Demo! - kiedy Carmen go zawołała, pies podniósł głowę, zaczął wesoło merdać ogonem, podbiegł do niej i położył łeb na jej kolanach, patrząc na nią z uwielbieniem. Carmen zaczęła go głaskać i tulić, zapominając o czekającym Sergio. 
-Ekhem, nie chcę przerywać takiej pięknej i romantycznej sceny, ale Caro! Ja jestem głodny! Masz coś do jedzenia? 
-Zaraz powinna być pizza, zaczekaj chwilę. Możesz pójść na górę się rozpakować. Fer ci powiedział, gdzie będziesz mieszkał? 
-No cóż Carotko, liczyłem, że to ty mnie przygarniesz - uśmiechnął się cwaniacko - Masz chyba podwójne łóżko, no nie? 
~~~~~
Mega wielka nuda, więc jest kolejny rozdział XD Jeśli chodzi o psa, to postanowiłam go jednak "odratować", więc jest ;) Jeśli ktoś się zastanawia, czy Ramos namiesza, to tak, namiesza i to bardzo ;* Nie mam zamiaru jeszcze kończyć tego bloga, mówię, że już powoli będzie się kończył, ale to tak baaaaardzo powoli ;> 
PS.: Znalazłam (a dokładnie ukradłam z pewnej stronki na fb ;> ) to piękne zdjęcie ;* Mały Nando *-*

5 komentarzy:

  1. troszke nudny , ale co tam :) Pies żyje <3

    Teraz czekam na nexta ze mną :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, że nudy, ale nie miałam pomysłu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. fajnie, że "odratowałaś" Demona :D no i, że "odnalazł się" stary Niall ;) Ciekawe, jak namiesza Ramos ?! :D
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na 1 rozdział, na moim nowym blogu : http://broken--trust-and-broken-hearts.blogspot.com/ :) Mam nadzieję, że zajrzysz :P

      Usuń
  4. jeeej! Demonek powrócił <3
    pisz, pisz, pisz!!! :D

    OdpowiedzUsuń